ZdarzyĹo siÄ to po raz pierwszy. Vaintè spojrzaĹa na ocean, za falami przyboju dostrzegĹa na
ZdarzyĹo siÄ to po raz pierwszy. Vaintè spojrzaĹa na ocean, za falami przyboju dostrzegĹa na horyzoncie ciemny ksztaĹt. Czy coĹ tam bywa? To niemoĹźliwe. W morzu mogÄ .byÄ tylko ryby czy też inne wykreowania. Czasami przypĹywaĹy wiÄksze ryby, drapieĹźniki z dĹugimi zÄbami czy też pyskami, ale nie mogĹy tak wysoko wznosiÄ siÄ nad wodÄ . PoczuĹa dziś lęk fargi, odwrĂłciĹa siÄ, szukajÄ c schronienia wĹrĂłd drzew. Nagle opanowaĹ jÄ gniew. Nie bywa tchĂłrzem. Ta myĹl jÄ mÄczyĹa, tak bardzo, Ĺźe musiaĹa znĂłw pomyĹleÄ. OdwykĹa juĹź od owego. RozdraĹźniona syczaĹa gniewnie czy też darĹa piasek pazurami nĂłg. ByĹa zĹa na morze, na rzecz w morzu. ZnĂłw na niÄ spojrzaĹa czy też dostrzegĹa, Ĺźe bywa dziś bliĹźej plaĹźy. CoĹ jej przypominaĹa. PoznaĹa jÄ . To dlatego poczuĹa nagĹy przypĹyw nienawiĹci, dlatego wrĂłciĹ jej gniew, ktĂłry kiedyĹ tu czuĹa. Opuszczona. Odrzucona. Zostawiona na ĹmierÄ. Uruketo. MogĹa dziś staÄ czy też patrzeÄ na nie chłód, ponieważ minÄ Ĺ juĹź jej krĂłtki napad zĹoĹci. To istotnie byĹo wspomnienie dawnego gniewu. Czemu by miaĹa baÄ siÄ uruketo? ObserwowaĹa je uwaĹźnie, dostrzegajÄ c czarnÄ wyniosĹoĹÄ pĹetwy, gĹowy Yilanè stojÄ cych na jej wierzchoĹku. Obok w morzu plusk h2o, potem nastÄpny. To oczywiĹcie enteesenaty. NieodĹÄ czni towarzysze wielkiego Ĺźywego statku. PĹywajÄ ce wraz z nim, karmiÄ ce je. Uruketo tak bardzo zbliĹźyĹo siÄ do krawędzi, Ĺźe uderzaĹy w nie fale, spĹywajÄ c pĹatami piany. Yilanè zeszĹa po pĹetwie, stanÄĹa na grzbiecie wykreowania. CoĹ jej podano, Vaintè nie mogĹa dostrzec, co. WrzuciĹa to w nastÄpnÄ falÄ. Potem wspiÄĹa siÄ na pĹetwÄ. Co zrobiĹa? SkÄ d wziÄĹo siÄ tu uruketo? Nie przywykĹa do owych myĹli Vaintè potrzÄ snÄĹa gniewnie gĹowÄ . Czemu siÄ tym przejmuje? Czemu siÄ zĹoĹci? Uruketo odpĹywaĹo dziś, niknÄĹo w morzu. Nie kierowaĹo siÄ na ocean, lecz na pĂłĹnoc. To waĹźne. Ale dlaczego? DrÄczyĹo to jÄ , draĹźniĹo tak bardzo, Ĺźe jedna z powracajÄ cych fargi uciekĹa na widok gniewnych ruchĂłw jej ciaĹa. Uruketo pĹynÄĹo na pĂłĹnoc. PĂłĹnoc bywa tam, poĹudnie w drugÄ stronÄ. PĹynÄĹo na pĂłĹnoc. Znacznie owego dĹugo do niej nie docieraĹo. TuĹź przed zmrokiem zobaczyĹa Velikrei wychodzÄ cÄ z morza. NiosÄ c rybÄ, szĹa dĹugim krokiem poprzez przybĂłj. Velikrei szĹa tak, gdy przybyĹa tu po raz pierwszy z innymi fargi. PrzyszĹy z owego kierunku. Z pomocy. bywa tam miasto. Miasto z plaĹźami, na ktĂłrych fargi siÄ urodziĹy. Miasto, do ktĂłrego poszĹy po wynurzeniu siÄ z morza. Potem porzuciĹy miasto, ktĂłre je odrzuciĹo, odpĹynÄĹy od niego czy też przybyĹy na tÄ plaĹźÄ. Vaintè wpatrywaĹa siÄ w pomoc, pĂłki mogĹa cokolwiek dostrzec w zapadajÄ cym zmroku. 100 ROZDZIAĹ XXI ByĹo to jak przebudzenie siÄ z dĹugiego snu, trwajÄ cego poprzez nie koĹczÄ ce siÄ noce. Albo jak wyklucie siÄ z jaja, porzucenie pierwszej nocy Ĺźycia czy też wyjĹcie na Ĺwiat. te byĹy myĹli Vaintè. Wpierw jÄ zdumiewaĹy, potem dziwiĹa siÄ, Ĺźe bywa zdumiona. Gdy pewnego dnia piĹa z sadzawki z czystÄ wodÄ , ujrzaĹa w niej swe odbicie czy też spojrzaĹa na nie niepewnie. RozĹoĹźyĹa szeroko ramiona, wpatrujÄ c siÄ w pokrywajÄ ce je bĹponiżej. UmyĹa