Teraz uważam i kryję się.

teraz uwaĹźam oraz kryję się. - Byli tutaj? Kto, łowcy, jak ja? - Nie, nie te duĹźe, nieduże jak maleńkie-miękkie, moĹźe większe. - Musieli to być jacyś chłopcy. Czy napadli na ciebie z włóczniami, rzucali je? - Krzyczeli oraz machali bronią, uciekali do lasu. - Zajmę się tym - powiedział Kerrick ponuro. - Wiedzą, Ĺźe nie wolno im tu przychodzić. Myślą, Ĺźe są szczególnie odwaĹźni, ale się mylą. przenigdy się to nie powtĂłrzy. Nadaske ogryzał kość, nie zostawiał nawet kawałeczka mięsa. Odrywał je, połykał oraz wyraĹźał słodycz-mięsa, słodycz-Ĺźycia. Kerrick myślał o chłopcach, co zrobić, by nie wrĂłcili tu akurat, oraz dopiero po momencie zrozumiał słowa Nadaske. Otaczali go tylko Tanu, świat Yilanè wydawał się mu coraz więcej daleki oraz obcy. Wielkie szczęki oraz błyszcząca skĂłra Nadaske są te inne od Tanu. czy też sposĂłb trzymani kości między przeciwległymi kciukami. Kerrick zauwaĹźył jakiś ruch oraz zobaczył przebiegającą polanę jaszczurkę. Nadaske rzucił kość, a jaszczurka stanęła, widząc ten ruch. Zastygła w bezruchu zupełnie jak Nadaske. Były rĂłwnie inne, rĂłwnie obce. 90 - Coś dodatkowo się zdarzyło - powiedział Nadaske oraz chwila poczucia odmienności minęła. To Nadaske, jego przyjaciel. - Co takiego? - Było tu uruketo. Przeszedł go zimny dreszcz. - Nie! Tutaj? Czy wylądowało? - Przeczenie-przeczenie. Było na oceanie, daleko od brzegu. Płynęło na północ, następnego dnia wrĂłciło. - samoczynnie? - Przypuszczenie-tak, pewność-nie. Nagły obawa minął. Yilanè nie wylądowały, nic nie groziło sammadom. Po oceanie pływają uruketo, to jasne, dopĂłki mimo wszystko sammady trzymają się z dala od brzegu, nie ma się czego bać. Był to mimo wszystko znak, taki sam jak widok dwĂłch czarnych ptakĂłw naraz, co według Armun zapowiadało niepomyślny dzień. Nieszczęście ściągało teĹź skierowanie noĹźa czubkiem do siebie. Sam nie wierzył w znaki. - Czy widziałeś przedtem uruketo? - Raz daleko w morzu. - Chyba nie mamy się czego lękać. Alpèasak leĹźy na brzegu na południe od nas. Do jego portu zawijają uruketo oraz łodzie rybackie. na razie nie wychodzą na brzeg. - Nie wyjdą. - Nadaske wskazał kciukiem na zęby w powiedzonku, Ĺźe zwierzę raz gryzone unika owego, co je ugryzło. - Dbająca o uruketo eistaa nie zapomni o dwĂłch martwych na brzegu. Zostaną w mieście, a my tutaj. spożywania jest dość dla wszystkich. - Na pewno posiadasz rację. Trudno mimo wszystko uwierzyć, Ĺźe między Yilanè a ustuzou moĹźe istnieć pokĂłj. - okazuje się pokĂłj między nami. Prawdopodobnie dlatego, Ĺźe jesteśmy samcami. To samice są przyczyną wszelkiego zła na świecie. StrzeĹź się swoich samic. Kerrick wyraził zgodę oraz czujność. Zrezygnował z prĂłb wyjaśnienia stosunkĂłw łączących obie płci Tanu. Nadaske przenigdy by nie uwierzył, Ĺźe nie słucha poleceń Armun. - Pora wracać - powiedział wstając. - Ciekawa sprawa, pragnienie, by Kerrick zobaczył hèsotsan. Nadaske przyniĂłsł broń oraz wskazał na jedną z podkurczonych bezuĹźytecznych łapek wykreowania. - Małość-modyfikacje, obecność-wpływu? Kerrick wziął hèsotsan, Ĺźywa broń była szczególnie waĹźna dla ich Ĺźycia. KaĹźde w nich