Sanone siedział przed wizerunkiem mastodonta i poprosił Kerricka, by usiadł obok.

Sanone siedział przed wizerunkiem mastodonta i poprosił Kerricka, by usiadł obok. - Nim doszedłeś do owej doliny, pokonałeś kawał świata - powiedział Sanone. Sasku, podobnie i Tanu, długo krążyli wokół tematu. - Walczyłeś teĹź z murgu-chodzącymi-jakTanu. przenigdy nie widzieliśmy takich murgu, dlatego musisz mi o nich opowiedzieć. Kerrick często mu opowiadał o Yilanè, lecz uczynił to raz jeszcze, bo wiedział, Ĺźe to to krok na drodze prowadzącej do poznania rzeczywistej przyczyny wezwania go przez Sanone. - Co za zabijanie, co za potwory! - Sanone drĹźał na myśl o krzwdzie wyrządzonej przez Yilanè. - A zabijali nie tylko Tanu, lecz i mastodonty? - powiedział to z nieskrywanym przeraĹźeniem. - Zabijali. - Wiesz trochę o naszej czci dla mastodontĂłw. Przyglądałeś się malowidłu nade mną. Powiem ci teraz, dlaczego darzymy takim szacunkiem owe wielkie zwierzęta. By to zrozumieć, musisz wiedzieć, jak powstał świat okazuje się dziełem stwĂłrcy, Kadaira, ktĂłry uczynił go takim, jakim widzisz. Sprawił, Ĺźe woda płynie, pada deszcz, rosną plony. Uczynił to wszystko. Po stworzeniu świat był skalisty i pusty. Kadair przybrał wtedy postać mastodonta. Gdzie stąpnął mastodont-będący-Kadairem, tam skały się otwierały i powstawała dolina, z trąby mastodonta wytryskiwała woda i płynęły rzeki. Na gnoju mastodonta wyrosła trawa i świat stał się Ĺźyzny. Taki był początek świata. Gdy Kadair odszedł, pozostawił mastodonta na wieczną pamiątkę własnych czynĂłw. Dlatego czcimy mastodonta. obecnie rozumiesz? - Rozumiem i jestem zaszczycony, Ĺźe to usłyszałem. - My jesteśmy zaszczyceni twoją obecnością, bo wiedziesz lud opiekujący się 208 mastodontami i przyprowadziłeś go tutaj. Jesteśmy ci za to wdzięczni. Wczoraj wieczorem zebrali się mandukto i mĂłwili o tym, a przez resztę nocy obserwowaliśmy gwiazdy. Były w nich zapowiedzi, płonące na niebie ognie, szlaki płomieni wskazywały drogę. Ma to swoje znaczenie dla przyszłości. Świadczy to, Ĺźe z jakiegoś ukrytego względu Kadair przywiĂłdł tu sammady. Ubiegłej nocy powĂłd ten trochę się wyjaśnił. Zostaliście tu przyprowadzeni, byśmy mogli być świadkami narodzin cielęcia mastodonta. Sanone pochylił się i mĂłwił teraz z wielkim presją. - Czy moĹźna przyprowadzić tu krowę? WaĹźne by ocieliła się tutaj, w obecności mandukto. Nie mogę ci powiedzieć, dlaczego jest to te waĹźne, bo to to tajemnicę, o ktĂłrej nie moĹźemy nikomu mĂłwić. Zapewniam cię, Ĺźe jeśli na to pozwolicie, obdarzymy was szczególnie hojnie. Czy to zrobicie? Kerrick szanował ich wierzenia, choć ich nie rozumiał, odpowiedział więc z całą powagą: - Zgodziłbym się natychmiast, ale to nie ja decyduję. Postanowi o tym sammadar posiadający krowę imieniem Dooha. Porozmawiam z nim i powiem mu, jakie to dla was waĹźne. - Wagi tego nie potrafisz zrozumieć. IdĹş do tego sammadara. Poślę z tobą mandukto z darami, by okazać naszą przyjaźń. Gdy Kerrick wrĂłcił do jaskini, Armun juĹź spała. Poruszał się cicho, by jej nie zbudzić. ZałoĹźył swe nogawice o grubych podeszwach i wyszedł. Sanone czekał na dole. Byli z nim dwaj młodsi mandukto, uginający się pod ciężkimi, drewnianymi koszami. - Będą ci towarzyszyć - powiedział Sanone. - Gdy porozmawiasz z sammadarem, powiedz im, czy spełni naszą prośbę. Przybiegną tu z wiadomością. Kerrick z radością wyciągnął nogi, od dawna nie odwiedzał obozowiska. Przy barierze skalnej zauwaĹźył, Ĺźe rzeka przybrała; w odległych dolinach topniał śnieg. Po minięciu zapory szedł szybko, potem musiał poczekać na obładowanych mandukto. Słońce zsyłało ciepło, a